3/26/2011

Talent Show!!!!!!!!!!!!!! :):):):) Invisible Childern

ten tydzień był niesamowity, peeeełen radości i smutku. Wszystko skupia się na czwartku, ale najpierw...

Poniedziałek :) nienawidze poniedziałków. W poniedziałki zawsze jestem w kiepskim humorze i zawsze tęsknie ;P także w szkole nic specjalnego, ale po południu poszłam na siłownie, no i wiadomo, że humor się od razu polepszył ;)
Wtorek :) był suuuper :) uwielbiam to uczucie, kiedy idę przez korytarz z uśmiechem i jakaś przypadkowa osoba na mnie spojrzy i też sie od razu uśmiechnie :)) poza tym, to moja kolezanka Lisa miala zdjemowany aparat, wiec inna kolezanka (ktora myslala ze 11-ego września zostało zburzone Emipre State Building................. gdy to powiedziała, to spojrzałam na nią i nawet nie mogłam się śmiać....) zrobiła jej tort, więc było miło na lunchu haha ;P poza tym Lisa znalazła sobie królewskie krzesło i mieliśmy z nim duuużo śmiechu.

Środa była chyba jeszcze bardziej super, ale niezbyt pamiętam. Ach, już wiem. Na Governmencie upuściłam kartkę jak podawałam do kolegi siedzącego za mną, i mój inny kolega (Zach, z którym zawsze gadam na matmie) zaczał mowić "boo Olgaaa" i inni sie dołączyli, mniej więcej 3/4 klasy, i mój kochany nauczyciel (naprawdę go uwielbiamm) powiedział: "Olga, if you want them to stop doing that, just tell me" haha, a ja na to, że nie i że "I like THAT" i kolega zaczął się ze mnie śmiać, że powiedziałam THAT zamiast IT ;( no nie wiem jaka różnica, przykro mi ;( ;P  W środe poszłam z Andreą na hot yoge.. Niestety, ale wcale nie było tak hot ;( było ciepło, przyjemnie, nawet sie nie spociłam ani nie zmęczyłam. Tylko ręce mnie bolały i czułam się jakbym się mogła rozciągnąć w każdą stronę. Trochę lipa. Następnym razem (bo zapłaciłyśmy za 2, bo taniej ;P) założe 15 warstw ubran na siebie. Ale łatwo nie było, niektóre pozy mega trudne :D

Czwartek był tym dniem smutnym. Czemu? przez Invisible Children. Organizacja załozona przez 19-letniego chłopaka, który pojechał z dwoma innymi kolegami do Ugandy, i tak się zaangażował i przejął ich życiem tam, że zrezygnował ze studiów i załozył właśnie IC. Generalnie, pomagają w Ugandzie (teraz już chyba nie tylko tam, też w Kongo i inncyh miejscach), żeby "end the use of child soldiers in Joseph Kony's rebel war and restore Northern Uganda to peace and prosperity".  Tutaj trailer filmu, który mielismy. Oglądałam dwa razy i dwa razy płakalam. Za pierwszym myślałam, że nie wytrzymam tam w auli. I dlatego:  http://ic.stayclassy.org/member/ic-fundraising?fcid=52712 .
Po szkole miałam Dance Cats practice, potem zostałam z Andrea, bo czekałysmy do 7 na Talent Show, więc poszłyśmy oglądać Track Meet, ale zaczęło mega wiać i padać, wiec wróicłysmy do szkoły, spotkałysmy naszego dziwnego kolegę, poszłyśmy z nim do kawiarni, jakiś drętwy był, ale co tam, wrócilismy, siedziałyśmy z nim i jeszcze innym kolegą w takim miejscu, gdzie obsługują wszystkie mikrofony/projektory/światła w auli, siedziałysmy sobie na facebooku, ogladałyśmy filmiki z sytycd, a potem poszłyśmy. Ich nagłośnienie było do dupy, wszystko sie psuło co chwila, ale mniejsza z tym.
Ważne jest coś innego: moja nowa miłość <3 ;P oto ona: http://www.youtube.com/watch?v=umAG_4Fc-kQ  . Jeśli Bekah będzie ze mną współpracować, to może poprosze go, żeby poszedł ze mną na prom, jest Juniorem i jest tak miły, że jeśli nie idzie, to na pewno by się zgodził ;P Ha i najlepsze jest to, że nie jest az taką platoniczną miłością, jakby się mogło zdawać :D w trakcie przerwy rozdawali ciasteczka i sok, i on był rozdawcą :D soku ;P dlatego też inteligentnie się nie pchałam do niego, tylko poczekałam aż wszyscy sobie wezmą, bo chciałam mu powiedzieć jaki to był wspaniały :D niestety, nie zrobiłam tego tak od razu, bo.... powiedział mi: "You're Olga, right?", na co ja, że tak, i on; "I saw you on Bearcat News yesterday" mmm fajnie fajnie, tylko szkoda, że to była jedna wielka porażka dla mnie :D miałam kiedyś wywiad do szkolnych newsów (tv) i jakiś taki głupi, nieprzygotowany koleś ze mną gadał :/ beznadzieja :/ no i właśnie mówiłam mojemu koledze, że powinni puścić Japończyka, ale nie, puścili tylko mnie ;( nieważne w sumie z resztą, i tak mnie nadal nikt nie rozpoznaje :D:D oprócz mojej miłości. No i powiedziałam mu jaki to był dobry ;P


Po Talent Show poszłysmy do Andrei, poszłyśmy tzn ja, Hong z Tajlandii i Andrea. Jej matka jest nienormalna :D Obraziła się jak Hong i ja powiedziałysmy, że szkoła tu jest łatwiejsza niż w naszych krajach, a jak powiedziałyśmy, że nie wiemy jakie płacimy podatki na szkołe, powiedziała: "You probably should ask your parents", z taką pogardą w głosie :/ a potem siedziala na komputerze do 1, i jak z Andrea zeszlysmy na dol, zeby zobaczyc czy jeszcze tam jest (poszłyśmy po wodę), to się na nas spojrzała, jakbyśmy głupie były. I musiałysmy czekać do jakiejś 1.30, żeby zrobić sobie pizze haha ;P 


Piątek też był super, kolega na historii ciągle nazywa mnie Poland i mega się cieszę, że siedzę przy stoliku m.in. z nim, bo przynajmniej nie jest nudno haha. Dziś jest sobota i albo pójde na mecz nogi i potem Andrea do mnie, albo pojde na mecz nogi i potem pohangoutować sie z ludzmi.


parę filmików z talent show i kilka zdjęc ;P
http://www.youtube.com/watch?v=poMz8SXY3EY&feature=mfu_in_order&list=UL moja kolezanka Tara, tańczy
http://www.youtube.com/watch?v=057OnPWlNCA&feature=mfu_in_order&list=UL nasza miejska szkoła tańca, całkiem, całkiem
http://www.youtube.com/watch?v=tbjZhd1V7Xs&feature=mfu_in_order&list=UL mała dziewczynka śpiewa I'll be there :) jak kurtyna się otworzyła, to wszyscy zrobili wielkie "oooooł" :D:D:D

Lisa i jej tort :D

nauczyciel matmy... kontaktował się z alienami :D:D

haha kocham jego włosy

miedzynarodowo, ale polskiej flagi nie ma :<


3/21/2011

I'm in love!


I’m in love with life!! <3 Tydzień w szkole był super. Wprawdzie na większości lekcji się niemiłosiernie nudzę, ale staram się jak najwięcej rozmawiać, co by polepszyć angielski i żeby trochę nauczycielom urozmaicić nudne dni ;P Planuję iść na hot yogę w tym tyg. (miałam iść w osattnim tygodniu, ale rodzice fochy stroili, i moi, i Andrei) – czyli yoga (jakieś 26 póz powtarzanych 2 razy w ciągu 90-min. zajęć) w sali o temperaturze 40 st C :D:D I’m soooo excited!!! :D naprawdę, już się nie mogę doczekać :D

w piątek Andrea przyszła do mnie, bo nie chciała się nudzić u siebie w domu, zmusiłyśmy Kevina, żeby pojechał z nami do International Market - ukraińskie małżeństwo mieszkające tu jakieś 18 lat prowadzi, i mają polskie, ukraińskie, ruskie, niemieckie/austriackie jedzenie. Gdy zeszłam zapytać się Andrei czy coś robią, to ona tylko spojrzała na Kevina z miną „powiedz jej, że tak”, ale niestety Kevin jej nie uratował ;P Miała w ogóle minę sfrustrowanej kury domowej :D bez obrazy dla kur :D Także pojechałyśmy tylko z Kevinem, Kevin jest spoko człowiek, szkoda, że go w domu prawie nie ma :< ciągle gdzieś jeździ z pracy. Także zrobiłyśmy z Andreą sernik królewski z pudełka, który został zjedzony w ciągu jednego dnia :D no cóż, mamy apetyt :D Generalnie, to już mam tyle planów na weekendy, co można tu robić, że mam tylko nadzieję, że wszystkie uda się zrealizować (niestety, niektóre z nich wymagają udziału Amerykanów, więc przekonywanie ich może trochę potrwać…).

W sobotę przez cały dzień tańczyłam/rozciągałam się/ćwiczyłam, więc dziś, w niedzielę, nie mogę się ruszać dosłownie. Wszystko mnie boli :D Rano pojechaliśmy z okazji urodizn Bekhi do takiej chińskiej fast-foodowej restauracji, meeega pyszne jedzenie :D Potem pochodziliśmy sobie trochę po Seattle, Bekah przekuła sobie uszy, hahaha bała się hahaha. I dowiedziałam się, że przekuwanie uszu pistoletem jest najgorsze ;( trzeba igłą. Omg, koleś, który to robił miał takie tunele, że masakra. Ohydneeee. Hahaha w ogóle dziś się mega zbijałam z Camerona, bo biedak wypił wczoraj kilka piw i palił cygara i dziś miał takiego kaca, że aż mu zazdrościłam hahaha. No cóż, nie wiedział, że trzeba wodę pić haha.

To chyba tyle na ten tydzień… Niby mało, ale było eventful! :D 3 miesiące i 1 dzień i stąd wylatuję! 3 miesiące i 9 dni (chyba;P) i będę już w domu! cZasem nadal nie wierzę, że tu jestem… Niesamowite. Ach, no i pogoda ostatnimi czasy jest ładna! W tym tygodniu sprzątnę trampolinę i będę miała coś do robienia, żeby spędzać czas na dworze ;P bo siedzenie przed komputerem tylko po to, żeby się dotlenić jest trochę głupie… ;P 

Polskie jedzenie! Kabanosy na pierwszym planie haha

nie ma to jak jeść spicy pierogi.. rękami... Meksyk wita haha

nasza genialna noc

tutaj zawsze jest tak ślicznie, bo nie ma żadnych świateł naokoło!

chiński sklep. Jakieś różne rzeczy o $300

języki :/

Washington State! na koniec roku zdobędę taką bluzę! ;P

3/15/2011

is that awkward?

jedno z najczęściej zadawanych pytań przez Amerykanów... mam już go dość, naprawdę, nic nie jest awkward, a oni się ciągle o to dopytują, sami sa awkward, serio ;P

Głupota facebookowa i Amerykanie nieumiejący mówic po angielsku: “When my puppy doesn't feel good. He always come's and lay's in my lap!”. Kropka w środku zdania? Ok… come’s and lay’s…? ok… ;P Amerykanie są głupi. Ale niektórzy mają potencjał, żeby nie być. Mało ich jest haha ;P

2 tyg  temu był nudny tydzień w szkole. Nie wiem czemu, tak jakoś. Byłam ciągle zmęczona i wszyscy inni też, ale nie było tak źle z drugiej strony. Potem weekend był so much fun. Już nie pamiętam co robiłam.. a! W sobotę poszłam na następną quinceanerę z Andreą, bo mnie kolega zaprosił :) Było tyyyyyyle ludzi!!! Tak gorąco, masakra! I chyba byłam jedyną osobą, której się ta ilość ludzi podobała haha. Ojj i mój kolega tańczył ze swoją siostrą, bo to jej urodziny były i to było taaaaaaaaaakie niesamowite, wzruszające i w ogóle. Później z nim gadałam i mówił, że to jest bardzo emotional, ale że on nie płakał. Andrea powiedziała mu, że ja płakałam, to ten się ze mnie śmiał.. ;P I Andrea płakała na jej quinceanerze, jak tańczyła ze swoim tatem (tak, tak, powinno być tatą, ale to brzmi jakby był rodzajem żeńskim i mi się nie podoba – usprawiedliwiam się, bo narzekałam, że Amerykanie nie znają angielskiego, to teraz muszę poprawnie pisać haha ;P). Soooo freakin’ cute! <3

Piątek spędziłam sama… Efekty mojej nudy widać na załączonym zdjęciu…

Po sobocie Andrea przyszła, byłyśmy tak zmęczone, że nam odbijało. Jak nie jesteśmy zmęczone to też nam odbija… ;P No comment. Ale naprawdę było z nami źle, najpierw posiedziałyśmy chwile na dole przy kompie, potem ledwo co weszłyśmy na górę, do kuchni, i po zjedzeniu tortilli (bo jak Andrea przychodzi, to zawsze jemy tortille ;P) usiadłyśmy na podłodze i nie mogłyśmy wstać. Cameron wszedł do kuchni, pogadaliśmy sobie, pozbijaliśmy się z różnych rzeczy, „posprzątał” nasz bałagan (bo zamiast wstawić rzeczy do zmywarki, to wstawił do zlewu, co znaczyło, że i tak musze je przełożyć ;P), i doszłam do wniosku, że będzie mi go bardzo, bardzo, bardzo brakować! <3 szkoda, że nie widzę się z nim częściej, bo może byłby jak prawie prawdziwy starszy brat <3 ale i tak jest kochany.

W niedzielę Cam zabrał mnie do szkoły, bo szłam do opery, Don Quixote (Don Kichot ;P), doskonale wypełnił swoje zadanie ;P Opera była super, mimo że zasnęłam w pierwszej części na jakieś 10 min, potem spałam przez całą intermisson, czyli pół godziny, a w drugiej części spałam przez jakieś 5 min. Nie moja wina, muzyka była taka super, a ja byłam piekielnie zmęczona. Poznałam paru ludzi, ale chyba już ich więcej nigdy nie zobaczę ha ;P ale większość to byli tacy retarded people haha… i był wymieniec z Boliwii, ale z nim nie gadałam, bo nie byłam pewna czy to on. Ha, moja nauczycielka hiszp. Powiedziała, że zapomniała, że ja nikogo nie znam (bo byłam jedyna ze Spanish 1 ofc), i mnie przedstawiła ludziom. Miła. Gdyby nie to, że mam ją na pierwszym periodzie, to też bym była dla niej codziennie miła. No, i gdyby mówiła lepiej po hiszp. Hahhaa. Na noc miały przyjść dziewczyny i napisałam do nich wszystkich rano, ale żadna mi nie odpisała… głupie… :/ ale dobrze, bo wcale nie chciałam ich, miałam coś innego do roboty hihi :D

W poniedziałek nie mieliśmy szkoły, więc pojechałam z andreą i jej mamą, susan, do Seattle. Pojechałyśmy do Chocolate Factory, it was interesting… Smelled soooo good. Nie było najciekawiej, ale fajnie, podobało mi się. Nagrałam babkę, która nas oprowadzała :) Haha mieliśmy czepki na włosy… embarassing…w pon. jadłam też meksykańskie jedzenie, przeszłam się dużo po Seattle, zrobiłam ponad 300 zdjęć, byłam w bibliotece i innych miejscach. O dziwo, NIE PADAŁO! O, nagrałam jak deszcz pada. Brzmi jakby ktoś z wiadra wodę lał.

Szkoła była super przez ostatni tydzień, nagrałam moją matmę haha :D będzie więcej filmików ;P 

Weekend był awesome, awesome, awesome!!!!!!!!!!!!!!!! W piątek pojechałam z Bekah, Andreą, chłopakiem Bekhi i Andreą na "dress shopping", ale shoppingiem takim nie był, bo tylko chciałyśmy obejrzeć sukienki. Andrea, matka, była strasznie wkurzająca. W ogóle to miałyśmy tyyyle zabawy jak byłysmy same z Andreą, ale jak już ze wszystkimi, to trochę głupiej. No ale co tam. I w ogóle, to Andrea i Bekah tak się zachwycały tym, jak Andrea wyglądała (fakt, wyglądała bosko, więc nie to że jestem jakoś zazdrosna czy coś. tzn jestem, ale nie w tym sensie ;P), a mi mówiły np., że wyglądam spoko, że jakaśtam sukienka jest lepsza dla mojej figury itp. Tak mnie ignorowały i pokazywały, że brzydko wyglądam^^ I potem sobie z Andreą Mexico o tym gadałam, i ona powiedziała, że wie o co mi chodzi, bo np. jak ja przychodze do niej do domu, to się Susan jara mną, że czego ja to nie lubie, itp itp. Genralnie, dobrze jest mieć kogoś takiego jak Andrea <3 Została oczywiście na noc, nie pamiętam już co robiłysmy, chyba znowu byłymsy tak zmęczone, że zasnęłyśmy koło 2... nie ma tu niczego, co by nam pomogło nie zasnąc... heh ;P

Sobota była spoko. Poszłam na urodziny koleżanki wieczorem, było fajnie, napiłam się trochę - Tiltu i 4Loko, chyba wypiłam tyle samo, co parę innych osób, tylko że ja naraz, a oni sobie powoli, no i ze mną było wszystko normalnie, a oni cieszyli japy ;( Amerykanie mają chyba słabe głowy ;( nie moge się doczekać 29 czerwca, idę na piwo <3 hihi :D w każdym raize, na urodzinach było trochę drama: "przyjaciółki" już ze sobą nie rozmawiają, "pary" się kłócą, ogólnie to nawet mi sie myśleć o tym nie chce haha, problemy mają. Amerykanie chyba nie potrafią być szczęśliwi. O, i odnoszę wrażenie, że  stwarzają mega pozory - niby tacy weseli, ale jednak nieszczęśliwi, niby otwarci, ale nikt niczego nie zaproponuje i nie zabierze, niby mają tyle opcji tutaj, a większość ma nudne życia - szkoła, praca, dom, szkoła, drama, praca, dom, szkoła, drama, praca, dom i tak over and over again. Whatever. Śpiewali sobie na karaoke, też chceeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!! Tylko że mieli jakieś meeeega stare piosenki, znałam chyba z 5 hahaha. No i mieli country pshhh. I w ogóle, urodziny to zazwyczaj jakaś jedzeniowa burżuazja, a tutaj nic nei było, tylko cupcakes i doritos ;( no i jakieś tam gucamole i salsa oczywisćie. Ale żadnego dobrego jedzenia echh ;(

Niedziela była genialna. Andrea przyjechała do mnie o 11, obudziła mnie, poszłyśmy dalej spać na jakies 30 min, wzięłam prysznic, naszykowałyśmy się na wyjazd na spotkanie z exchange studentami. Andrea nie jest z mojej organizacji, ale można zabierać friendsów :) pojechaliśmy do takeigo Family Fun Center, gdzie był laser tag, bumper cars, go carts, różne gry itp. Generalnie fajnie :) Kooooooooooooooocham exchange studentów bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo!!!!!!! They're so much fun! Słowo "awkward" nie padło w ogóle, jaka byłam szczęsliwa! :) no i w ogóle, to jacyś tacy bardziej rozrywkowi wszyscy jesteśmy, nie to co Amerykanie (oczywiście, nie mówię, że wszyscy wszyscy; sa wyjątki przecież, jak zwykle ;P). Generalnie, to kocham hiszpański, meksykański hiszpański i portugalski <333 szkoda, że tu w szkole tak kulejemy z tym hiszp... :/ 3 godizny szybko minęły, następne spotkanie 29 kwietnia, na 3 dni :) we'll have A LOT of fun ;) tym razem obowiązkowe, więc będzie nas ze 20 czy coś ;P ach, no i mój kolega Hiszpan i jego host mama gave us a ride i chłopaki mają O WIELE łatwiej niż dziewczyny jeśli chodzi o relacje z rodzicami. Serio, serio. No i chłopaki trafiają na jakieś bardziej rozrywkowe mamy... Ale co tam, przezyje się ;P Koniec narzekania ;) Dziś byłam na siłowni i padam ze zmęczenia: 30 min na rowerku, 20 min biegania, potem weights, crunches & other stuff, a potem zumba przez godzinę! :)

Filmiki różne wstawię następnym razem :)))
we hit the highest level of exhaustion...
anoreksja haha <3 niiee, Tara jest po prostu typową Amerykanką... ciągle coś je...
Welcome to America! :)
Space Needle
widok z jakiegośtam budynku ha ;P
photo booth!!! <3
we love fooood!
quinceanera
Seattle <3
sukienki wszystkie piękne, ale na kimś innym, takim jak Andrea, wyglądałyby znacznie lepiej!
cudoooowna!!!!!! <3
i tu teeeż! <3

3/01/2011

story of my life

Last weekend was supposed to be a 4-day weekend. Haha not for me! I had a 5-day weekend. On Tuesday Andrea and Bekah left early for DECA (debaty itp.), so I was alone. Our clock in the family room wasn’t working correctly and, as my phone doesn’t work anymore ;(, I thought I had a lot of time and basically, I was waiting there for like 25 min until middle school bus arrived and my two little guy friends told me to go home haha. So that’s what I did and I called Andrea, she didn’t answer so I left her a message on her voicemail and then she called me back and, SURPRISINGLY, she wasn’t angry! Actually, she was laughing. Weird O.o So I had an awesome day for myself.

Niestety, środa i czwartek były beznadziejne, jeszcze w szkole było spoko, ale w domu było beznadziejnie. Bo głupie Amerykańce boją się jeździć w „śniegu”, więc byłam stuck w domu i nie mogłam iść na siłownie z Andreą, czyli basically nie miałam sportu przez kilka dni, czyli nie miałam wystarczająco dużo endorfin. Bo niestety, ale pancakes z opakowania nawet nie smakują jak pancakes ;( No a w piątek to już masakra totalna była, w szkole byłam wkurwiona, ale na szczęście było minęło i po szkole poszłam na balet i solarium i było giiiiiit :) „słońce”+sport+przyjaciółka to jeden z najlepszych sposobów na poprawienie humoru. Ach, no bo Andrea była ze mną. I jak wróciłyśmy do domu, to I think that we hit the highest level of exhaustion and efekty widać poniżej :D generalnie, to chyba wszyscy niedługo będą myśleć, że my jesteśmy nienormalne, tak naprawdę. Ile się naśmiałyśmy, to masakra. W sobotę dzielnie wstałyśmy o 6 rano (kładąc się spać o 3 :D) i wyruszyłyśmy na podróż do McDonalda i siłowni. Bekah jechała do swojego boya na 7, bo jechali na snowboard, więc musiałyśmy się zabrać z nią. Także poranek, do 8, spędziłyśmy w Mc z Murzynkami, które bardzo chciały z nami gadać, bo jedna z nich zawsze byłą koleżanką exchange students w high school i była bardzo interested in us. Myślałam, że mnie z równowagi wyprowadzi, ale ona chyba nie zdawała sobie sprawy, że jest 7 rano i niektórzy ludzie by chcieli się zdrzemnąć. O 8 we hit the gym i przez godzinkę prawie sobie biegałyśmy, potem poszłyśmy na yogę na godz., potem na zajęcia z hula hoop przez 45 min. i potem znów do weight room. Było freakin’ awesome. Kocham hula hoop <3 I było takie wyjebane, gigantyczne i mega ciężkie. O dziwno, jeszcze nie mam zakwasów na brzuchu ;) ochhh, ile bym dała żeby co tydzień w sobote jeździć na 4 h do gym.

Potem pojechałyśmy do Andrei, przygotowałyśmy się na quinceanerę – 15 urodziny w Meksyku/Brazylii/innych państwach, bo Andrea szła i mi w piątek zaproponowała. Miałam do wyboru albo imprezę z ludźmi z college w Seattle area i wracanie z pijaną kierownicą haha, dobra z pijanym kierowcą płci żeńskiej, albo quinceanerę z zapewnioną dobrą zabawą, bo Andrea i ja = śmianie się ze wszystkiego. Zrobiłam baaaaaaaaaaardzo smart choice, bo po 1: nadal żyję i nie jestem w więzieniu, a po 2: ludzie, z którymi miałam jechać nawet nie pojechali, bo padał śnieg i mama jednej dziewczyny im nie pozwoliła jechać hahahahahahahaha. Także uniknęłam bycia stuck u kogoś tam w domu :D A quinceanera, mimo że nie była taka fancy jak w Meksyku czy Brazylii (bo mi koleżanki z tych dwóch krajów opowiadały o swoich), to było super. Meksykański taniec jest baaardzo łatwy na poziomie początkującym, przy okazji jest tak śmieszny, że masakra. Od 9:20 możecie trochę zobaczyć ;P http://www.youtube.com/watch?v=qgqY_yDVmtI  Niestety, nie częstowali piwem/whisky/tequilą, jak to robią w Meksyku ;( Ale i tak wybawiłam się haha. Po jakimś czasie spotkałyśmy takich kolesi z naszej szkoły (jeden jest hoooot, ale niski ;( i ma krzywe zęby ;P), więc było genialnie. Generalnie gadaliśmy o wszystkim, pokazałam jak pięknie się nauczyłam tańczyć w meksykańskim stylu, kolega (ten hot) pokazał mi jak się tańczy z kimś (tym kimś byłam ja :D) i było freakin’ awesome <3 Och, potem zobaczyłam jak wziął jakąś dziewczynę i tańczyli coś jak salsę przez jakieś może 10 sek i był amazing <3 uch, chłopak tańczący salsę <3 dobra dupa. Niestety, miał 3 podejścia do zapytania się mnie czy z nim zatańczę. Dwa wymagały tak właściwie mnie „zapytania” się jego czy z nim zatańczę, a trzecie niestety zostało zrujnowane przez fakt, że musiałam jechać do domu, bo koleżanka, z którą wracałyśmy z Andreą musiała wyjechać o 12 ;( głupie curfews ;( Jak wracałyśmy do domu, to nie miałam głosu totalnie, no i z Andreą nam odbijało, więc 3 inne osoby, które były w samochodzie miały z nas niezły ubaw. Kolega, który nas odwiózł nazywał mnie Poland i był śmieszny haha. W ogóle to gadałam po hiszpańsku, angielsku, chińsku i polsku tego wieczoru. Andrea też <3 umie powiedzieć: kurwa, pranie, sympatyczny, proszę, prosię i trochę też „dziękuję”. Hispanic people mają znacznie łatwiej z polskim niż Amerykanie. Jak wchodziłyśmy do domu, to obie czułyśmy się jakbyśmy wracały po dobrej, normalnej, imprezie.

Dzięki temu, że poznałam Andreę nie mam złej opinii o Meksykanach :D że są brzydcy i głupi. Są tak właściwie bardzo porządnymi ludźmi. Może nie mówię tu o Amerykański Meksykanach, ale o tych prawdziwych. Haha poza tym Andrea wyjaśniła mi, że ci brzydcy Meksykanie to tzw. Oaxaqueños – z Oaxaca i oni przyjeżdżają do Ameryki i robią Meksykanom złą opinię ;P dla mnie to coś jak ci wszyscy Polacy, którzy wyjeżdżają do Anglii etc., nie, nie obrażam tu nikogo. I teraz za każdym razem jak jest ktoś brzydki (o! oni są jeszcze niscy do tego ;P), to się pytam Andrei czy to Oaxaqueño haha ;P Dobre zrzuty są.

Ostatnio gadałam z Andreą o czymś i chciała powiedzieć „seal”, ale nie pamiętała tego słowa, więc się jej pytam jak jest to zwierzę po hiszp., a ona mi z foką wyskakuje. Tylko że z foką przez c, czyli foca, ale tak samo się czyta i jest super <3

Host matka Andrei jest nie do wytrzymania – jak wiele Amerykańskich rodziców. Gdy do niej przychodzę, to ciągle chce z nami być, jak zejdziemy do kuchni, to od razu na nas naskakuje z tym, co możemy zjeść, co rbimy, co będziemy robić, jak było jeśli gdzies byłyśmy itp. Masakra, coraz ciężej się to znosi, ale damy radę! ;P

Dziś jest poniedziałek, zimno jak cholera, ale nie pada ani deszcz, ani śnieg, z komputera leci Kid Cudi i Burial, siedzę sobie sama w zimnym domu, bo jestem za leniwa, żeby włączyć kominek ;P szkoła była całkiem spoko, tylko że ludzie na lunchu są nudni :< może się kiedyś przeniosę gdzieś, ale wątpię :< Na matmie robimy trygonometrię, więc już rzygam nią i całkowicie sobie olewam, fuck that, nie będę robić trygonometrii po raz 3, szczególnie że tutaj nawet matmy nie umieją uczyć. Ach zamówiłam sobie ciuchy na graduation, nie kupowałam żadnych bluz, T-shirtów „rocznikowych”, więc będę miała tylko togę, to coś na głowę i tassel, ten eee breloczek hah.

Plany na ten weekend: bowling z Alex i jej znajomymi z okazji jej urodzin i opera – Don Quijote – jeśli znajdę ride :/ bo rodzinka jedzie do cabin. Bardzo, bardzo, bardzo się cieszę, że zostaję po raz kolejny ;P W Polsce powinniśmy mieć zdecydowanie więcej hucznych imprez na urodziny. Np. taka quinceanera Andrei to zabawa na przynajmniej 300 osób, pełno jedzenia, picia, tańca, jak widziałam zdjęcia, to genialna impreza. No i brakuje nam troszkę optymizmu… :< ale Meksykanie i inni Brazylijczycy mają ciągle słońce, to to trochę tłumaczy haha ;P

ach, własnie, zapomniałam. Rada dla przyszłych exchange studentów: życie może być milion razy ciekawsze jeśli wyjedziecie na wymianę do Meksyku, Brazylii, Hiszpani... Do miejsca, gdzie jest jakaś kultura, mam na myśli oczywiście kulturę trwającą dłużej niż 300 lat;) gdybym miała wybierać jeszcze raz wybrałabym Hiszpanię lub Brazylię, no doubt! Ale mimo tego nie żałuję, wiem teraz, że Ameryka jest przereklamowana, przynajmniej dla mnie ;)
Estoy blanco! :<





oh, I almost forgot to tell you: Johnny says hi
Free Hit Counter