10/30/2010

najdłuższa notka świata

Okayyy :) czas znowu nadrobić tydzień ;P generalnie to były najgorsze dni w moim życiu, także nie będzie żadnych genialnie pozytywnych ekscesów, bo po prostu nie byłam w humorze.

Zaczęło się źle piątkiem, kiedy to pojechaliśmy do cabin mojej rodziny. Domek, w lesie, nic naokoło oprócz gór (nienawidzę gór O.o), rzeki, innych domów i lasu. Nic tam się nie robi, tylko się nudzi. Masakra. Może to jest ich sposób na odpoczywanie, ale nie dziękuję, nie wpływa to na mnie dobrze, a nawet wręcz przeciwnie.

Szkoła rano oczywiście była super, na hiszpańskim mieliśmy zastępstwo i była jakaś babka, co do nas gadała po hiszpańsku haha. Zoology? Miałam na sobie bluzke (tak, tak, nówka sztuke :) ) z wielka kokardą na środku (<3) i Kohl mi mówi (a raczej krzyczy na cala klase ;P) „sick bow-tie!”, a potem staje z otwartymi ramionami. Ja sobie idę normalnie do ławki, olewam go hehe, a on na to: „Hey, I’m not stretching!” haha. Moja „partnerka” z lab się mnie pyta czy tak mu będę kazała stać, a ja, że tak, bo wygląda śmiesznie. W końcu się odwracam do niego, ale się nie ruszam, a on na to „I’ll meet you in the middle” haha <3

Potem droga na historię i historia sama w sobie były fajne. Na Sports Med. obejrzeliśmy filmik z meczu footballu, gdzie jakiś koleś się z kimś zderzył i mimo że nie wyglądało to bardzo źle, to jest sparaliżowany od szyi w dół… :/ niemiło… Na matmie zapytałam się Mr. Neary o kalkulator graficzny (takie badziewie za 100 dolców ;P), bo moja szkoła jest fajna i zapewnia kalkulatorki takim jak ja :D no chyba że nie ma wystarczająco, to wtedy dupa ;P ale ja sobie wypożyczyłam (dokładnie tak samo jak książki, a dokładniej ja mam tylko dwie na 6 przedmiotów) w poniedziałek i teraz męczę się z technologią haha :D

Wracając do cabin. W piątek jeszcze nie było tak tragicznie, ale musiałam zrezygnować z baletu, bo głupki sobie wymyśliły, że wyjadą o 4, a wyjechaliśmy tak całkowicie z miasta o jakiejś 5.30, czyli spokojnie mogłam sobie pojść i mogli mnie odebrać i wtedy pojechać… :/ w pt. obejrzałam sobie Młodego Frankensteina, całkiem dobre, ale ta cabin tak na mnie wpływa, że nawet mi się filmów nie chce oglądać.

Teraz szybko opiszę sobotę: NUDA.

Następnie przyszła niedziela: NUDA. + zrobiłam piękną scenę :D siedziałam sobie na stołku przy kuchni, oni sobie siedzieli w salonie i oglądali jakiś film jeszcze, bo czekaliśmy na rzeczy z suszarki (tiaa, za każdym razem wszystko perfekcyjnie sprzątają, nawet jeśli nie jest brudno, bo jeszcze 4 lub 5 rodzin own this house :/ gross :/), patrzyłam się na rzekę i w końcu z nudy (tak, tak siostry, może też tęskniłam ;P) zaczęły mi do oczu łzy napływać haha :D Bekah do mnie podchodzi i się pyta czy wszystko w porządku, bla bla bla, ofc, potem Andrea, bla bla bla, sranie w banie. W końcu pojechaliśmy  i przepłakałam pół drogi, a potem zasnęłam, bo aż mnie od tego głowa bolała + oni znają tylko dwie temperatury – gorąco i zimno, serio, nigdy nie ma ciepło czy chłodno, zawsze grzeją na maksa i zawsze umieram :/

Podczas kolacji w niedzielę Kevin powiedział, że on nie wie co może zrobić, żeby było ciekawiej i żebym się nie nudziła (ee… zacznijcie coś ciekawego robić..? tak, tak, narzekam dużo ;P). Andrea wpadła na „genialny” pomysł, przytoczę moją reakcję z wielkimi emocjami ujętymi w niedzielę: Then, Andrea told that we should do something while we’re at the cabin: like playing board games!!! YES!!!!!! OF COURSE!!!!! THIS IS MY FUCKING DREAM TO PLAY BOARD GAMES AS IF I WAS 5 YEARS OLD!!!!!!! I was almost crying at the table… But wait! It’s not the worst! Andrea told that we should think about my birthday party. Okay, I thought, there’s nothing to talk about, I just have to invite some friends and buy some food.  Oh no, no, no, it’s not so easy. She told that we will buy some pizza and a cake and I told that I was thinking of making a cake. Haha no, no, no, you will not make a cake, I will, it’s your birthday, Andrea told. WTF?!??!?! I DON’T WANT YOU TO MAKE MY FUCKING CAKE BECAUSE IT’S MY CAKE AND IT’S MY FUCKING BIRTHDAY!!!!!!!!!!!!!!! We came to an agreement that we will make it together. Yeah, I don’t know how she will do that but I don’t want my fucking cake to be artificial. Fuck, I hate life one more time. Later, she told that I can have this “party” at my house. Ohh, seriously? Thank you! It’s so nice to hear! What, did you think that I would be at the house? Haha yes, sure, are you stupid or something? I tried to not tell anything… And yes, I was almost crying for the billionth time that day. I fucking hate life.

Przepraszam za wszystkie fucki :D

Poniedziałko było dobro w szkoło. Pogadałam sobie z Paulinką na gadu, więc humor mi się polepszył znacznie i cały dzień był okay <3 Najlepszy jest nasz nowy bus driver (zmienił nam się jakiś czas temu z takiego super na jakiegoś beznadziejnego dziada idiotę). Nigdy się na niego nie patrzę jak przechodzę przez ulicę, a niby trzeba, żeby pokazał, że można iść. To już po raz kolejny się na mnie darł hahahaha. Nie wytrzymam z nim xD muszę przyspieszyć szukanie transportu do i ze szkoły, bo Bekah prawko będzie miała dopiero w kwietniu :/

Po południu było znowu do dupy, straciłam 30 min na kolację, której nawet nie jadłam. Nienawidzę tych kolacji i modlenia się. Prawie godzina zabrana z mojego życia, którego tutaj i tak nie mam za wiele, a którą mogłabym znaaaaaacznie lepiej wykorzystać. Kolacje są nudne, zawsze na nich usypiam, a potem się dziwią, że wyglądam na znudzoną.

Tanuszki <3

We wtorek najpierw było fajnie, poszłam przed lekcjami do Mr. Neary, żeby mi parę rzeczy wytłumaczył z tym kalkulatorem, nie było nic ekscytującego, przeczytałam sobie w szkole maila od Kevina, który brzmiał o tak: I am sorry that I am not there this week to talk with you, but I remain concerned about your happiness with us.  You seem very depressed, unhappy and/or bored, and I am worried that your experience is suffering here.  I want to know that if you would like, we can meet with Jacobson and see if there are any other opportunities with other families.  I have no desire for you to go, but I worry, a lot, about your being happy.  If you were one of my actual children and you seemed this unhappy I would be very worried as well (just ask Cameron!).
Again, I am not looking for you to go at all; we very much enjoy having you with us.  But I want to make sure that you know you have a choice too.
Sorry this is by email, but I am not there to talk with you directly and I am worried every day, so I wanted to get this message to you.
Kevin.

I Bekah mi powiedziała, że prawie cały czas wyglądam na przygnębioną. No przecież kurka nie będę chodzić z uśmiechem na twarzy, jak oni przynudzają o flash cards z hiszpańskiego, telewizji, poprawianiu ocen itp. :/

W środę dostałam zaproszenia od Andrei do rozdania w szkole :/ jak zobaczyłam, to nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Najpierw wybrałam drugą opcję, ale potem 1 :D Wrzucę zdjęcie, bo trzeba to zobaczyć :D:D:D Generalnie czuję się jak 5-latka. Acha, no i wskazówki dojazdu są, ponieważ Andrea uznała, że „dzieciaki” nie używają mapy w necie :/ powodzenia jej w dalszym życiu życzę :/

Eeee… no chyba byłam smutna i znudzona tylko przez ostatnie 4 dni? No i kolacje :D hehe ale co ja poradzę ;P odpisałam mu, że są za sztywni, ostrzy, że są nudni (nie powiedziałam tego wprost, ale miałam to na myśli), niestety NIC nie zrozumiał O.o bywa… także tutaj sobie żyję nie za ciekawie, bo kłótnie o marijuane, narkotyki, seks i szkołę jakoś nudne są. A ci się dziwią, że się zachowuję jak się zachowuję. Mogłoby być o niebo lepiej, mogłabym zmienić rodzinę i trafić na jakąś dobrą, gdzie spędziłabym następne 8 miesięcy z uśmiechem na ustach, ale mogłabym też trafić na jakąś, która by mieszkała za daleko od moich tańców… Może nie za daleko, ale mógłby być to ktoś, kto nie chciałby mnie wozić 20 min w te i we w te (teraz mam 5-10 min, bo mieszkam poza Monroe – tam gdzie chodzę do szkoły, mieszkam w Maltby, a na tańce chodzę do Snohomish O.o). Zobaczymy jak to będzie, jak Bekah nie zda drug testu (tak tak paliła sobie gdy zwiała z 1 lekcji – ma szlaban za „wagary” na 30 dni, na pewno pomoże :| ), to pewnie będzie beznadziejna atmosfera (już teraz jest trochę bardzo do dupy), więc jak nie wytrzymam, to coś im powiem i może się pożegnamy, kto wie.

We wtorek i czwartek poszłam na practice DanceCats (Bearcats – nasza eee maskotka? Chyba tak to się zowie ;P), dziewczyny nie są super dobre, ale są miłe, no i sobie przynajmniej na koszu powystępuję <3 haha generalnie to nie wiem jak wyrobię z czasem, bo będę musiała robić Sports Med. practicum (zostało mi jeszcze jakieś 75 h ;P), chcę grać w kosza, tańce i tańce. Uda się :D

W środę jeszcze byłam na meczu dziewczyn w nogę, ze Sports Med., i byłam z 4 chłopakami, więc było ciekawie (no dobra, jak gadali przez jedną połowę o grach video, to troszkę się odalienowałam :D). Ale jednego, mam z nim Sports Med. właśnie (jest Sports Med. I (2 periods), II i III (1 period połączony dla tych poziomów), myślałam, że zabije!!!!!!!!! I to nie jest tak, że tylko ja chcę. Nie, nie, nie. Połowa dziewczyn z mojej klasy pewnie by to z chęcią zrobiła :D No, ale generalnie chłopaki byli kochani <3

W czwartek były conferences. Czyli takie zebrania. Tylko że przebiega to inaczej i jest baaaardzo awkward. Generalnie, uczniowie to tu nie mogą być samodzielni, nie mogą niczego sami załatwić, wiec to jest totalnie nieprzemyślane i jest po prostu ch**owe.  W lunchroomie są stoliki z 3 krzesełkami, siedzi przy nich nauczyciel, a Ty, biedny uczeń idziesz ze swoimi rodzicami i siedzisz jak ten idiota, gdy nauczyciel gada o Tobie. Tak, tak, jak nic złego nie robisz, to jest to beznadziejne. Ja przychodziłam z Andrea do stolików i jako że ja nic złego nie robię, to nauczyciele nie mieli nic do powiedzenia (oprócz Mr. Akessona: „When are you going to dance?!”), więc Andrea sobie siadała, była chwila milczenia i nauczyciel się pytał jakie ma pytania. Ona jest trochę głupia, tak że niezbyt bystra O.o

Piątek było okay dniem w szkole, pogadałam sobie z wymienniczką z Meksyku (a z Meksyku tu jest mnóstwo osób, więc trochę głupio dla niej), umówiłyśmy się na football game. Byłam na stretchingu i balecie <3 Football był nudny, przegrali i UWAGA!: GODZINĘ CZEKAŁAM NA TYCH IDIOTÓW, BO SOBIE MIELI WYŁĄCZONE TELEFONY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! I jeszcze nikt się nade mną nie zlitował, nikt się nie zatrzymał, ale na szczęście jakiś futbolista poprawił mi humor, bo się zapytał mnie czy chcę się z nim pohangoutować do przyjazdu mojego transportu, bo wyglądam lonely. Niestety, ja jak to ja, odmówiłam (idiotka!), bo myślałam, że on sobie idzie pieszo, to nie chciałam go zatrzymywać, ale on sobie czekał :< głupio, mogłam mieć nowego frienda :<

A tak w ogóle, to poznałam tylko trzy jakieś fajniejsze dziewczyny – jedna jest lesbijką, druga jest bardziej europejska, a trzecia to ta z Meksyku. przepraszam za taką długą notkę :D:D
filmiki (jak mi się nie udało, to keidyś ponowię próbę). Pep-assembly, homecoming game (band grała głupie piosenki. ale fight song jest super :D i jak graja Star Wars to mega jest po prostu :D:D): http://img178.imageshack.us/gal.php?g=cimg6975.mp4 trzeci filmik to Juniorzy (number 1!<3), a czwarty Seniorzy - same dziewczyny, więc głupio :/
Acha, i Kohl już mnie nie kocha :< haha ;P
po lewej jest boy o którym pisałam ostatnio <3 znalazłam gdzieś na facebooku, bo on nie ma :< piękny jest, na żywo wygląda jeszcze lepiej. Haha jak byłam wtedy w tym Training Room i taki koleś mu powiedział coś jak: "You can dance, you're handsome/cute and you play sports, but you know why girls would rather choose me? Because you're SHORT!" Hahaha xD

Coś, co rozkminiłam sama czekając aż Andrea i Bekah skończą gadać z nauczcyielami - urodziny!!! :D tak tak patrzcie na 4-ego :D genialne:D:D:D wprowadźcie ten zwyczaj w Polsce ;D

hahahahhahahahahahahhahahahahahahha. coś więcej trzeba dodac? ;P tak, Kevin mi własnie powiedziął, że jeśli nie chcę, to wcale nie muszę nikogo zapraszać, jeśli chcę tylko parę osób, to też ok. pffffffffffff

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jej, dziewczyno co czytam Twoje notki to cały czas narzekasz. Pewnie dostanę odp w stylu "nie musisz czytać jak Ci sie nie podoba", ale przemyśl to sobie, bo Twoi rodzice wyłozyli sporo kasy na ten wyjazd i dla innych to zyciowe marzenie, którego nie mają szansy spełnić i aż serce się kraja jak czytam " nuda, narzekanie". Doceń to, gdzie jesteś. A wiesz, może jak zmienisz podejście do rodziny to będzie zupełnie inaczej;)

Anonimowy pisze...

noon-3pm :)
have fun! or at least TRY!

kaja pisze...

@Anonimowy nr 1: hej, sam(a) sobie to przemyśl, a najlepiej pojedź, przeżyj i potem się wypowiadaj. Pozdrawiam.

mrshl pisze...

ouu Anonimowy number one, musisz się bardziej skupić na tych pozytywnych relacjach: "genialny, kochany, <3" itp. Nie moja wina, że zwracasz uwagę na to, co jest mniej ważne. Ja tam doceniam wszystko, nawet jeśli o tym nie piszę.

Free Hit Counter